Ignacy Witz
"Plastycy Wybrzeża", 1969

Jerzy Zabłocki jest malarzem ekspresji. Jest malarzem kształtu, który nie będąc naturalnym, nie zamierza też być abstrakcyjnym. Jest on więc malarzem wizji. Do tego dodajmy: wizji namiętnej, dynamicznej. Kontrasty barw ciemnych i jasnych w jego imaginacyjnych pejzażach, w których jakże często pojawia się pozioma – jak przecięcie horyzontu – linia , wywołują tu rozliczne skojarzenia, przede wszystkim wskazując na morze, które jest najpotężniejszą jego fascynacją i impulsem wizji. Materia tych obrazów, gęsta, dojrzała, uzyskuje wspaniałą niekiedy konsystencję farby przetworzonej w szlachetne malarstwo. Materia ta, jak wszystko zresztą, co dłonią tego malarza zostało wyobrażone, zmusza nas do zmysłowych nieomal odczuć. A więc jest to suma elementów wrażliwości, chłonności koloru, światła, przestrzeni, poczucia ciężaru, masy, konsystencji. Dla zadośćuczynienia tej wrażliwości Zabłocki nakleja czasem na obrazy kawałki materiałów, juty, papieru i długimi zabiegami scala je organicznie z resztą obrazu. Nie są to jak u niektórych naśladowców Piotra Potworowskiego estetyczne procedery, u Zabłockiego bowiem stanowi to próbę nadania rzeczom różnym jednolitego dźwięku, a też rzeczom bardzo jednorodnym ofiarowania czegoś w rodzaju zgrzytu. Który jeszcze większą dozą życia obdzieli to, co stanie się efektem procesu tworzenia.