A. Kossakowski
"Świat smutnych", 1959

Ekran, czerwiec 1959

Przed kilkoma miesiącami odwiedziłem Jerzego Zabłockiego w jego pracowniach, w tej starej w Sopocie i w nowej, w Gdyni. W pierwszej artysta pokazał mi gwasze, które wystawia obecnie Salonie Ekranu, w drugiej zobaczyłem szereg płócien o zupełnie odmiennym charakterze. Aż trudno uzmysłowić sobie, że jedne i drugie wyszły spod tej samej ręki, są owocem pracy tego samego umysłu. Poważne, w ciemnych gamach zachowane oleje, w których na rzecz finezyjnych rozgrywek malarskich zatraca się granica między figuratywnością a abstrakcją, wydają się nie mieć nic wspólnego z groteskowymi ludkami, zamieszkującymi gwasze. Tu filozofia czystej sztuki, wyzbytej zupełnie skojarzeń anegdotycznych, tam – szeroki wachlarz problemów psychologicznych, socjalnych, obyczajowych i nie wiedzieć jeszcze jakich, widzianych okiem artysty.

Który więc z tych Zabłockich jest prawdziwym Zabłockim? Wydaje mi się, że jeden i drugi, ale jeśli mam być szczery – to ten od gwaszów jest chyba bardziej autentyczny. Mimo, że artysta traktuje gwasze jako drugi, mniej ważny nurt swej twórczości. Powstawały one trochę na tej samej zasadzie co rysunki pewnego znanego chirurga, który po dniu pełnym męczących operacji zasiada w zaciszu domowym i szuka odpoczynku w ołówkach i kredkach. Jerzy Zabłocki malując swe kartony odprężał się duchowo, znajdował satysfakcję w powoływaniu do życia małych, pokracznych figurek o dużych, smutnych głowach. W malarzu zbudził się psycholog, czuły na tragedie, smutki i nastroje beznadziejności, nie pozbawiony swoistej drwiny i zmysłu satyrycznego.

Nie odbyło się to wcale kosztem rezygnacji z wartości czysto malarskich. Każdy z gwaszy świadczy o dużej staranności w doborze elementów formy. Smutna poetyka samotnych, zdziwionych światem ludzi przemawia językiem mocnych, konsekwentnie kładzionych plam – ulubione szarości i niebieskości kontrastują nieraz z ostrzejszymi akcentami. Jesteśmy w kręgu bajki, ale nie tej wojtkiewiczowskiej o tragicznym życiu dzieci i zabawek, ale opowieści o szarym bycie szarego, zwykłego człowieka. Ten człowiek jest często infantylny, to raczej duże dziecko niż dorosły – istota zagubiona nieżyczliwym, chłodnym kwiecie.